WIOSNA 2017 - PODSUMOWANIE

WIOSNA 2017 - PODSUMOWANIE

No cóż, nie samą piłką nożną - (nie)stety - człowiek żyć może. Nasz administrator musiał skupić się na innych sprawach, a pozostali członkowie WN są na tyle (nie)uzdolnieni informatycznie lub na tyle leniwi, a najczęściej jedno i drugie, by podołać wyzwaniu i na bieżąco prowadzić multimedia związane z Wielką Niewiadomą. Jeżeli dochodzi do tego tradycyjny wewnątrzdrużynowy opór materii w kwestii pisania relacji meczowych – a zasadą jest, że co mecz jest inny redaktor naczelny – to mamy do czynienia z sytuacją taką jak obecnie…czyli brakiem aktualizacji zarówno fanpage Wielkiej Niewiadomej, jak i stronki www (wielkaniewiadoma.futbolowo.pl). W między czasie wydarzyło się jednak sporo: w lidze jesteśmy niepokonani i gramy całkiem dobrze, w meczu o Superpuchar Ligi Wrocbal „sklepaliśmy” Skleptech, o ostatnio – po raz trzeci z rzędu - wygraliśmy Otwarte Mistrzostwa Wrocławia na hali! A zatem w myśl zasady” lepiej późno niż wcale”, by móc się pochwalić przed „światem” sukcesami i oczywiście po groźbie zawieszenia członkostwa w drużynie (wraz z inną znaną w drużynie karą związaną z członkami) za olewanie obowiązków redakcyjnych: ogłaszam wszem i wobec, iż zarówno fanpage, jak i stronka www zostały zaktualizowane! Są wszystkie relacje, nasze opisy, zdjęcia i filmiki. Zapraszamy.

Talib

WN - Brat Albert 14.04.2017

http://wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-04-14/brat-albert-vs-wielka-niewiadoma

Mecz z drużyna Brata Alberta rozpoczął dla nas rundę wiosenną sezonu 2017/2018. Jak zwykle solidnie przed sezonem popracowaliśmy, aby zacząć rozgrywki jako zgrany kolektyw. Liczby mówią same za siebie: zorganizowanych treningów przed sezonem – zero; rozegranych sparingów - zero, obejrzanych wspólnie meczów – zero, wypitych wspólnie piw – zero. Także zgodnie z nasza nazwą nikt nie wiedział czego można się po nas spodziewać. Jednak mimo „solidnie” przepracowanego okresu przygotowawczego i kiepskiego terminu meczu, jakim był Wielki Piątek do grania chętnych nie brakowało, mało tego, nikt się nie spóźnił i była nas cała dziesiątka (bramkarz Maciek, Adam, Forni, Maciej, Arek, Madej, Leon, Korek, Timi i Andrzej). Ponieważ z Bratem Albertem graliśmy po raz pierwszy nie wiele wiedzieliśmy o naszym przeciwniku. Pewne były dwie rzeczy, ze nie należy ich lekceważyć, ponieważ w swoim pierwszym meczu gładko pokonali Tomtex i po drugie, to ze Andrzej ma romans z bramkarzem Brata Alberta!!! ;) Tak, tak, nie przejęzyczyłem się… przed meczem byliśmy świadkami najczulszego przywitania zawodników w historii wrocbala… najpierw niewinne uśmiechy, zalotne spojrzenia, trzepotanie rzęsami i wreszcie „misiaczek” trwający 10 sekund ?!! Pewnie byłoby dłużej, gdyby nie odprawa. Jesteśmy oczywiście za tym, aby mecze były toczone w przyjaznej atmosferze, ale żeby aż tak??? Dobrze chociaż, ze bramkarz przeciwników nie miał na imię Marcin albo Paweł, tylko Anka ;) A co do samego meczu, to było to dobre spotkanie, z którego wyniku żadna drużyna do końca nie była zadowolona. Podział punktów pozostawił niedosyt zarówno u nas , jak i zawodników Brata Alberta. Początek meczu to badanie sił i atak pozycyjny z naszej strony, brakowało jednak przyspieszenia akcji, aby rozmontować obronę przeciwnika. Mimo tego , to my zrobiliśmy pierwszego gola, dobry strzał Adama z okolic linii pola karnego, wybicie piłki przez Ankę wprost pod nogi Leona i drugiej interwencji już nie było. Po zdobytym golu zabrakło nam pazerności na kolejne gole i zaczęliśmy grać zbyt pasywnie w myśl zasady ”jakoś to będzie, coś tam wpadnie” …i wpadło, tylko ze nie nam, a przeciwnikowi. Straty w środku pola i indywidualne akcje przeciwników dały im wynik 2:1 do przerwy. Po przerwie zaczęliśmy grać agresywniej i szybciej, nie zawsze przekładało się to na jakość naszej gry, ale widać było chęci i zaangażowanie. Zwieńczeniem naszego wysiłku był gol Timiego na 2:2, po ładnym uderzeniu z prawej nogi. Wynik meczu już nie uległ zmianie. Mimo tego, ze zarówno przeciwnik, jak i my mieliśmy swoje okazje, jednak w obu bramkach w dobrej formie byli zarówno Anka, jak i Maciej. Także początek sezony na pewno nie wymarzony, ale z każdym meczem powinno być lepiej, gdy od początku zaczniemy grać z odpowiednim zaangażowaniem i "nakręcać grę", takie spotkania jak to, powinniśmy przechylać na naszą korzyść.

Leon

WN- Solid Growth 20.04.2017

http://wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-04-20/wielka-niewiadoma-vs-solidgrowth-finance

Drugą kolejkę czas zacząć. WN tradycyjnie na początku sezonu zaliczyła falstart (remis z Bratem Albertem), więc do meczu z SolidGrowth Finance przyjechaliśmy jak po swoje. Tylko zwycięstwo wchodziło w rachubę. Skład był wyborny: Ciupiński, Sierakowski, Smarzyński, Markowski, Fornal, Jaskowski, Matyszczak, Madej oraz Biegański. Rywale nie chcieli łatwo oddać punktów, o czym świadczyła długa ławka rezerwowych. Ledwo sędzia gwizdnął początek spotkania, a Adam w swoim stylu precyzyjnym strzałem starał się zaskoczyć przeciwnika. Bramkarz rywali był jednak na stanowisku i w ekwilibrystyczny sposób obronił strzał. Chwilę później Andrzej zameldował się na boisku, wykorzystując prostopadłe podanie Kamila. Oddał pewny strzał otwierając wynik spotkania (1-0). To było dla Andrzeja za mało, chwilę później wykorzystał pomyłkę bramkarza i podwyższył wynik (2-0). Adam „lewa noga” Smarzyński nie chciał być w tym dniu w cieniu Andrzeja i wziął sprawy w swoje nogi ręce oddając precyzyjny strzał lewą nóżką (3-0) ;) Wysokie prowadzenie i rozluźnienie dało o sobie znać. Szybka kontra SolidGrowth i Maciej wyciągał piłkę z bramki (3-1). Pierwsza połowa obfitowała w wiele sytuacji, ale z gwizdkiem sędziego na przerwę byliśmy świadkami tylko 4 bramek. Mecz bez dużego ciśnienia, ciągle kontrolowaliśmy spotkanie, a sytuacji było dużo, więc bramki były kwestią czasu. Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia. Timi po fenomenalnym strzale z 15 metrów pokonał bramkarza rodem z Białorusi (4-1). Niestety szampan po gole Timiego jeszcze szumiał w głowie, a przeciwnicy znowu zmniejszyli dystans strzelając bramkę na 4-2. To był jednak mecz WN, drużyna wrzuciła wyższy bieg i konkurencja miała zostać daleko w tyle. 30 minuta Kamil precyzyjnym podaniem obsługuje Madeja, ten w pełnym biegu mija bramkarza i pakuje piłkę do bramki (5-2). Chwilę później Andrzej świętował hattrica po akcji sam na sam i asyście Sieraka (6-2). Do końca parę minut, a na koniec akcja po akcji i bramka po bramce. Na listę strzelców wpisali się jeszcze kolejno: Markowski, Madej, Madej ustalając wynik spotkania na 9-2.

WN po utracie punktów z Bratem Albertem wyciągnęła wnioski i rozbiła beniaminka. WN była poza zasięgiem SolidGrowth Finance, który poza kilkoma akcjami nie był w stanie wiele zdziałać. Na zawodników WN czekało już kolejne spotkanie, klasyk ze Szpilmacherami !

Kamil

WN- Kuźniki

http://www.wrocbal.pl/newsy/superpuchar-gwalt-na-mistrzu-kuz%CC%81nik

25 maja 2017 będziemy obchodzić pierwszą miesięcznice zdobycia Superpucharu, do tego z najwyższym w historii wynikiem na tym szczeblu rozgrywek, dlatego każdy członek WNu będzie zobowiązany zaśpiewać przed najbliższym spotkaniem „Tak się bawi…„ lub „Wielkaaaa, wielkaaaa”, do wyboru. Wszystko za sprawą wygranego spotkania ze Skleptechem, po którym WN przejechała niczym mały walec. Nawet organizator ligi musiał publicznie i wbrew sobie pochwalić WN i jej kapitana. „To był piłkarski gwałt! Takiego wyniku nie spodziewał się nikt. Skleptech nie istniał w starciu ze zdobywcą Pucharu Ligi i zarazem piątym zespołem ubiegłorocznej edycji Wrocbalowej Ligi Biznesu. Drużyna Andrzeja Jaskowskiego wykazała się mądrością oraz zdecydowanie lepszą organizacją na boisku.” A tak w rzeczywistości, to WN odjebała kawał dobrej piłkarskiej roboty i nie dała się podejść beniaminkowi ligi. Chodzą plotki, że Maciek się nawet nie spocił, ale to tylko dlatego, że doskonale znał teren i wiedział, że rzucać na tym boisku można się tylko na trawie przy parkingu i to nie wszędzie. Atmosferę podgrzewał za to kamerzysta, który doszedł do wniosku, że utrudni Forniemu z opisem i nie nagra meczu… Przebieg spotkania, to badawcze pierwsze minuty pierwszej połowy i sporadyczne kontry. W 13stej minucie trójkową akcję (Madej-Mierzwa-Jaskowski) Wielkiej Niewiadomej na bramkę zamienił Kapitan. Parę minut fenomenalnym trafieniem popisał się Madej, który strzałem z połowy boiska, a do tego z woleja, przelobował bramkarza "Elektrycznych”. Do końca pierwszej odsłony gracze w czerwonych trykotach starali się odrobić straty, ale próby doprowadzenia do wyrównania kończyły raczej niecelne próby strzałów. Jak mówi stare porzekadło o kobietach, niewykorzystane się mszczą, tak za chwilę było już 3:0 dla WNu. Na przerwę schodziliśmy podbudowani, a przeciwnicy zbici tropu. Obraz gry w drugiej połowie niech zastąpi informacja o pięciu trafieniach w niespełna 12 minut. Trzy minuty przed końcem spotkania wynik dobrze wykonanym rzutem karnym ustalił MVP dzisiejszego pojedynku – Madej. Po upływie 40 minut sędzia zagwizdał po raz ostatni i w pełni zasłużenie Superpuchar trafił w ręce drużyny z WLB! Piąty Superpuchar Wrocbalu dla Wielkiej Niewiadomej!

Redaktor Forni

WN- Szpilmacherzy

http://wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-04-27/szpilmacherzy-vs-wielka-niewiadoma

Siemanko wszystkim ;) Zapraszam na opis meczu Szpilmacherzy vs Wielka Niewiadoma !

Przed meczem, jak się spodziewaliśmy, było duże zainteresowanie, ponieważ to była” wielka niewiadoma”, która drużyna pokaże większa klasę … Z tego co wiem, większość ludzi stawiało na wygraną Szpilek , ponieważ w poprzednim pojedynku to Szpilki okazały się kozakami, pokonując WN aż 8-0 (imponujące), ale oczywiście nie tylko to pokazuje, ze rywale WN będą wymagającym przeciwnikiem! Każdy liczył na szybka i zacięta grę z obu stron i ten co był - prawdopodobnie nie żałował, bo mecz okazał się niezłym widowiskiem … Od początku meczu ku zdziwieniu zgromadzonym fanów obu drużyn, WN przeważała w 100% , można powiedzieć, że Szpilki złamały obcas i nie wiedzieli jak poruszać się po boisku J Wyglądali na bardzo zdziwionych , a rzekł bym nawet, że byli przestraszeni postawą WIELKIEJ w początkowej fazie gry ! Pressing i ciągłe ataki musiały przełożyć się w końcu na bramkę ! Tak się stało w 10 min, kiedy Andrzej J . - chwilkę po wejściu na boisko - otwiera wynik spotkania ! Dalsze ataki i świetna postawa całej drużyny doprowadziły do wyniku 2-0; po dośrodkowaniu Andrzeja , Madej zrobił ruch w stronę piłki, niefortunnie interweniował obrońca „SZ” i mógł dopisać do swojego dorobku brameczkę …ale samobójczą J Naprawdę nieźle prezentowała się WIELKA w pieszej połowie spotkania ! Lecz początek drugiej należał do Szpilek; prawdopodobnie zmienili buty na wygodniejsze, ponieważ to Oni wzięli się do odrabiania strat i szybko złapali kontakt ! 2 polowa była na pewno ciekawsza, bo akcje przechodziły z jednej na druga stronę (mogło się to podobać kibicom) ! Gra nam się zaostrzyła ponieważ Szpilmacherzy nie lubią przegrywać . Na szczęście Ich pragnienie zdobycia bramki szybko jak „SPRITE” ugasił Timi - strzelając na 3-1 . Gra jednak toczy się dalej i chwilę później idealnym lobikiem z piszczela -na 7 min przed końcem - popisał się Fuławka i Szpilki znowu łapią kontakt. Do końca meczu były zażarte ataki obu stron i Wielka może mówić tu o ogromnym szczęściu, ponieważ wyśmienitą okazje w ostatnich sekundach miał Pan (kopa)Kabana : wszyscy stanęli jak wryci, ponieważ piłka trafiła pod Jego nogi w polu karnym , a On kompletnie nie kryty, marnuje ostatnią okazję w tym meczu i WN może odetchnąć z ulgą, a tym samym cieszyć się kolejnym, jakże ważnym zwycięstwem J Idziemy cały czas do przodu, nie patrząc się z jaka drużyną gramy , wiec bójcie się: bo przyjdzie WIELKA i „niewiadomo” co z Wami będzie J

Damian M. ;)

WN- MPower

http://wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-05-09/m-power-vs-wielka-niewiadoma

W 4 kolejce WLB zmierzyliśmy się z zespołem M-Power. Nasz sytuacja w tabeli w porównaniu do poprzedniego sezonu nie była najgorsza. Remis z solidnym Bratem Albertem (tutaj należy odnotować, że na naszą korzyść działała nieobecność ich najlepszego snajpera Rafała Biela) oraz wygrane ze Szpilkami oraz Solidem dawały nadzieję, że w końcu na Skwierzyńskiej WN na serio powalczy o złoto. Przed meczem pełna mobilizacja, atmosfera w drużynie bardzo dobra. Standardowe docinki Kapitana w kierunku szukającego formy Sieraka, czy też będącego zawsze w formie a mimo to krytykowanego Timiego, stały się rytuałem pozwalającym ściągnąć presję z reszty drużyny. Do tego trochę tradycyjnych zagrzewających do walki epitetów, klika strzałów na pustaka w stylu gdzie jest k. Maciek, kilka za zieloną wysoką na 25 metrów siatkę w stylu Forni k. za ciosem i możemy zaczynać. Pierwsze minuty należały do przeciwników, którzy okazali się zespołem poukładanym i potrafiącym wymienić kilkanaście podań bez konieczności zagrania lagi na aferę. WN przyczajona i raczej senna. Dopiero w 7 minucie po pierwszej składnej akcji i zagraniu na ścianę Damian strzela bramkę. Kolejne minuty to przebudzenie starych demonów z sezonu jesień 2016. Przeciwnik po dwóch kontrach inienajlepszym zachowaniu bloku defensywnego wychodzi na prowadzenie 2:1. Sytuacja znana iwielokrotnie omawiana – zamiast cofnąć się po zdobyciu pierwszej bramki i czekać na kontry, WN postanawia się odkryć i poszukać podwyższenia wyniku. Z całą pewnością z zespołami z dołu tabeli podobne błędy można nadrobić, jednakże np. Spec takie taktyczne harakiri wykorzystuje bezwzględnie. Pytanie czy w takich sytuacjach w końcu zaczniemy myśleć o obronie wyniku, a nie gonić na indywidualnymi statystykami, pozostawiam każdemu z nas – oczywiście nie umywam tu rąk, bo jestem pierwszy do tego żeby nastrzelać jak najwięcej, choć akurat przy stracie bramek nie było mnie na boisku J Druga połowa to ofensywa na całego, wiele sytuacji podbramkowych i trochę nerwówki. Dopiero w 30 min. Damian strzałem z pola karnego doprowadza do wyrównania. To co się działo od 33 do 40 minuty do istna demolka. WN poczuło krew, będący w kosmicznej formie Damian vel Bokser Madej aplikuje przeciwnikom kolejne 3 bramki – każda następna ładniejsza i z dalszej odległości. Swoje dokłada także Talib, który z zimną krwią wykorzystuje dwie szybkie kontry. Mecz ostatecznie kończy się wynikiem 8:3. Wydaje się, że jeszcze kilka miesięcy temu nie wyszlibyśmy z tej sytuacji obronną ręką, ale obecnie drużyna jest chyba silniejsza psychicznie iwzmocniona „brakującym elementem” wpostaci Damiana. Po meczu nasuwa się jeszcze jedna refleksja kierowana bezpośrednio do kolegi Adasia – czy kolega obserwował 43 letniego zawodnika przeciwników Marka K.? Adasiu, wiek to tylko liczba, jeszcze będzie dobrze!

Timi vel Konar

Finały OMW

http://www.pro.slaskwroclaw.pl/index.php/component/content/article/11-aktualnosci/1288-finaly-omw-2017-wyniki

13.05.2017 r. (sobota), Hala Parkowa

OMW 2017 – PÓŁFINAŁ

  1. WIELKA NIEWIADOMA - SOKÓŁ WROCŁAW

WYNIK: 3 - 2

SKŁAD WN: MACIEJ SIERAKOWSKI, JAKUB FORNAL, ARKADIUSZ MATYSZCZAK, DAMIAN MADEJ, KAMIL BIEGAŃSKI, ANDRZEJ JASKOWSKI

Tytuł: FORMALNOŚĆ

OPIS:

Krótko mówiąc: pewny i spokojny awans do finału. Wiadomym było, że po wycofaniu się z rozgrywek innych faworytów (Alpine Stars – uciekli ze strachu przed WN w ćwierćfinale i Modeco FT – po laniu w grupie stwierdzili, że i tak nie ma szans na zwycięstwo w rozgrywkach) w grze została już tylko jedna poważna drużyna J i do tego zwycięzca dwóch poprzednich edycji OMW. W związku z tym, pomimo dość okrojonego składu (tylko jedna zmiana… przy czym ja spóźniłem się i przyjechałem 3 min po rozpoczęciu meczu) awans wydawał się formalnością. Jakiejś szczególnej determinacji nie budził także fakt, że przeciwnikiem w półfinale był nasz zimowy sparingpartner, regularnie niemiłosiernie lany na treningach halowych (w każdym zestawieniu personalnym). Wiem… wynik nie odzwierciedla tego co napisałem. Ale…. Po pierwsze…. Bramki dla Sokoła to efekt rozluźnienia, nonszalancji, generalnie k…. dramat…. Pierwsza, wpadła do pustej bramki bo Maciek już był w drodze do szatni po gongu kończącym pierwszą połowę… Druga, w ostatniej minucie…. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego…. z „wiszącej” piłki… głową…. Wydaje się niemożliwe w rozgrywkach halowych. A jednak… Cóż, awans pewny, Sokoły coś próbowały, ale pewnie kontrolowaliśmy przebieg gry….

14.05.2017 r. (niedziela), Hala Parkowa

OMW 2017 – FINAŁ

  1. WIELKA NIEWIADOMA - SZPILMACHERZY

WYNIK: 3 - 1

SKŁAD WN: MACIEJ SIERAKOWSKI, JAKUB FORNAL, ARKADIUSZ MATYSZCZAK, DAMIAN MADEJ, TOMASZ MARKOWSKI, ANDRZEJ JASKOWSKI

OPIS:

Do finału przystąpiliśmy w równie szerokim składzie, co do półfinału (jedna zmiana… z tą różnicą, że zamiast chorego Kamila, stawił się Timi). Przeciwnik wydawałoby się znany, ale w zdecydowanie innym składzie niż w rozgrywkach WROCBAL WLB 1. Początek słaby. Bramka stracona po błędzie w murze przy rzucie wolnym sprzed pola karnego (kolejny raz tracimy gola w co najmniej dziwnych okolicznościach…). I… 0 – 1 do przerwy. Ale jakoś byliśmy wszyscy przekonani, że odrobienie straty jest tylko kwestią czasu. Kilka zmarnowanych dobrych okazji…. Gra nawet kleiła się… Przeciwnik w zasadzie nic konkretnego nie miał (frajerska bramka z wolnego i nic poza tym). Generalnie pełna kontrola sytuacji, kwestia strzelenia bramek. I zaczęły wpadać… (przyznam, że ładnie zaj…..łem na 1 - 1J W sumie w drugiej połowie trzy strzelone, choć mogło być zdecydowanie więcej. Jak to Maciek powiedział: „K…. podziwiam wasz altruizm pod bramką”, bo faktycznie w pewnym momencie zabawy z przeciwnikiem pod jego bramką było już sporo. Koniec końców - ZWYCIĘSTWO!!! TRZECI RAZ Z RZĘDU!!! PUCHAR OMW 2017 I MEDALE DLA WNPK!!! Choć część przeciwników uciekła z placu gry (Alpine Stars i Modeco FT) to ZWYCIĘSTWO JEST ZWYCIĘSTWEM!!!! Teraz wygrana we WROCBAL WLB 1 i Andrzeju może uznasz ten sezon za udany

Arek

WN- BNY Mellon

W kolejce WLB przyszło nam zmierzyć się z tegorocznym debiutantem – ekipą BNY Mellon. Status debiutanta bynajmniej nie oznaczał, że ekipę o korzeniach zza oceanu można lekceważyć. Pierwsze kolejki pokazały, że jest to zespół nieprzewidywalny, potrafiący napsuć krwi i urwać punkty wyżej notowanym, zaprawionym w ligowych bojach drużynom. Smaczku całemu pojedynkowi dodawał fakt, że w razie zwycięstwa usadowilibyśmy się w fotelu lidera. W kontekście ostatniej serii zwycięstw mogło to dodać pewności i uskrzydlić drużynę przed zbliżającymi się meczami z najgroźniejszymi rywalami i kluczową fazą sezonu. Dodatkową presję nałożył na przedmeczowej odprawie mailowej Kapitan punktując mechanizmy, które pomimo niezłych wyników nie zatrybiły jeszcze tak jakby tego on oczekiwał. Cenna informacja pozyskana została przez naszego szpiega w szeregach BNY Mellon - przeciwnicy przygotowywali się do tego meczu już od dłuższego czasu, przeprowadzając szczegółowe analizy gry naszego zespołu. Dodatkowo nasza „wtyka” zaleciła kontrolne zameldowanie się przysłowiowymi sankami (oczywiście z duchem gry i w granicach 'fair play') aby wyrównać służbowe porachunki.

Do meczu przystępowaliśmy pod nieobecność Arka, Forniego oraz Damiana. Zwłaszcza nieobecność tego ostatniego mogła być języczkiem u wagi w kontekście wyniku pojedynku. Z raportów, które otrzymaliśmy zespół BNY Mellon miał swoją grę defensywną skoncentrować na zneutralizowaniu ich zdaniem naszego najgroźniejszego ogniwa. Gdy dostrzegli jego nieobecność na boisku cały ich misternie uknuty plan legł w gruzach. W amoku część zawodników udała się na poszukiwanie Damiana w okolicy, wietrząc spisek z naszej strony. Niestety w tym początkowym zamieszaniu nie udało nam się napocząć przeciwnika. Gdy przeorganizowali już swoje szyki trzeba było im oddać, że kreacja naszych akcji ofensywnych zatrzymywała się co najwyżej na ostatnim obrońcy przeciwnika lub na oddaniu strzału rozpaczy. U rywali dały się zauważyć silne cechy wolincjonalne - nie odpuszczali w żadnej sytuacji. Jeśli chodzi o zagrożenie stwarzane z ich strony to ograniczali się raczej do wybić piłki poza swoją połowę i szarżeńczych prób pojedynczych zawodników. Swoistym paradoksem było to, że multikulturowa ekipa sygnująca przedsiębiorstwo, mające twarz globalizacji i rozwoju prezentowała futbol – jak mawia jeden z popularnych trenerów - rodem ze średniowiecza. Należy dodatkowo zastanowić się czy nie nastąpiło zjawisko przemotywowania albo czy wiaderko z witaminami, z którego czerpali nasi przeciwnicy przed meczem nie było zbyt obfite. Pierwsze 15 minut upłynęło pod znakiem ich agresywnej gry oraz ciągłych pretensji do sędziów – znalazło to odzwierciedlenie w dwóch żółtych kartonikach, pokazanych przeciwnikom. Powiedzieć, że dostosowaliśmy się do tej gry będzie przesadą, jednak należy podkreślić, że nie pękaliśmy przed agresywną grą przeciwników. Potrafiliśmy odpowiedzieć zdecydowaniem oraz cwaniactwem. Tak właśnie padła pierwsza bramka dla naszego zespołu. Strzał Korka po rozegraniu z rzutu wolnego, przepychanki w polu karnym, przyblokowany i zasłonięty bramkarz i po 15 minutach męczarni wreszcie udało się roziązać worek z bramkami. Jak to często bywa strzelona bramka dodała nam animuszu a destrukcyjnie zadziałała na poczyniania drużyny przeciwnej. Do końca 1 poł. Zdołaliśmy za sprawą Leona jeszcze dwukrotnie ukłuć przeciwników. W międzyczasie czerwoną kartkę otrzymał jeszcze jeden z naszych przeciwników za brutalne powstrzymanie wśliżgiem rajdu Korka. Forni widząc tę sytuację z trybun pokiwał tylko głową z uznaniem, bowiem sam nie powstydziłby się takiego wejścia.

W drugiej połowie mecz nieco się otworzył. Przystępowaliśmy do niej z bardzo dobrej pozycji wyjściowej i z dużą dozą pewności siebie jednak zamiast kontrolować spokojnie przebieg gry wdaliśmy się w tę wymianę ciosów. Przeciwnicy nie mieli już wyjścia, więc śmielej zapędzali się pod nasze pole karne. Rozluźnienie w naszej grze przyniosło karę już w 27 min., gdy przeciwnicy zdobyli bramkę kontaktową. Do kanonady było daleko, ale przeciwnicy do końca meczu stworzyli sobie kilka niezłych sytuacji, jednak nie znaleźli sposobu na dobrze tego dnia dysponowanego Maćka. Ze swojej strony odgryzaliśmy się w kontrach, ale w końcowych momentach akcji brakowało koncentracji oraz skuteczności. Koniec końców dość pewne zwycięstwo, wywalczenie sobie pozycji lidera i pół roku spokoju dla Bieli, który nie będzie musiał słuchać docinków swojej piękniejszej połówki.

Bartek M

http://www.wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-05-17/wielka-niewiadoma-vs-bny-mellon

WN- Budowlanka

Pojedynki z ekipą FC Budowlanki może nie należą do klasyków kina akcji, ale trzeba przyznać, że jest to jedna z tych ekip, która zawsze prezentuje słynne piłkarskie ABCDEF i dobrze czuje się w grze defensywnej, cokolwiek to znaczy. Za potwierdzeniem tej tezy niech świadczy fakt, że na kolejkę przed końcem rundy ekipa ta zajmuje 5tą pozycje, zostawiając na zapleczu takie drużyny jak „Buty na wysokim obcasie”, „Melomanów” czy ekipę „Adama Bernarda Hilarego Chmielowskiego”… Niektóre teorie spiskowe mówią, że to z powodu rozegrania przez Budowlankę prawie wszystkich meczy w tej rundzie, 2 lub 3 więcej niż wspomniane drużyny , ale jak to mawiał Ronaldo tłumacząc się z kilkunastu milionów Euro nieodprowadzonego podatku: „Tabela nie kłamie…”. Ekipa Budowlanki czuła się na tyle mocno przed tym spotkaniem, że postanowiła wystawić „goły” skład. Prawdopodobnie chodziło o odwlekane od lat 60tych testy kondycyjne dla Pana Jana (abstrahując od żartobliwego tonu całego opisu, z całym szacunkiem odnoszę się do walecznej postawy lubianego Pana Janka, życzę zdrowia i wielu sukcesów nie tylko sportowych). Mecz przebiegał w spokojnej, przyjaznej atmosferze, ale w powietrzu powoli dało się odczuć oczekiwanie na pierwsze trafienia…przynajmniej w światło bramki. Ekipa Budowlanki wraz z Andrzejem „zamurowała” własne pole karne. Najbardziej fit człowiek we Wrocławiu, wg tygodnika Słowo Wrocławian, Damian Madej , stanął na wysokości zadania i niczym fuga wszedł pomiędzy obrońców, wykładając piłkę napędzonemu na skrzydle Markowskiemu, który z biegu wpakował futbolówkę w siatkę przy dalszym słupku. Wielka Niewiadoma świętuje. Na trybunach 2 osoby zrobiły po łyku piwa, jedna odpaliła papierosa, więc już wiadomo, że mecz się rozkręca. Sędzia doszedł jednak do wniosku, że nie po to szedł do Komunii Św., żeby nie odgwizdać końca pierwszej połowy… Spojrzał na swój srebrny medalik, na którego odwrocie widniało łacińskie „Quod tempus est”? Krzyknął w te słowy do organizatora, na co ten odkrzyknął "Festina lente", czyli „dopiero za minutę koniec połowy Damian, ale daj chłopakom dograć ostatnią akcje, bo WN się rozkręca, a i Budowlanka liczy na jakiś bonus w postaci karnego czy innego stałego fragmentu”. Mówiąc krótko, koniec pierwszej połowy zbliżał się wielkimi krokami. Przerwa nastała, ale nie ostudziła zapału zawodników (ciężko coś ostudzić w 29 stopniach…) i w drugiej, zaufajcie mi, jakże dramatycznej połowie FC Budowlanka doszła do wniosku, że musi WN trochę otworzyć, wciągnąć w swoje pole karne, a do tego idealnie nadawał się stary chiński fortel „zagramy jednego mniej”… Po żółtej kartce za „niesportowe zachowanie”. Zwyczajna łacina poleciała w stronę sędziego, którą ten jak wiemy operuje gładko od czasu Komunii, także kartka zaświstała i boisko opuszcza gracz FC. Drużyna WN nie daje się jednak nabrać, gra swoje i stawia na cel nr 1 - dowieźć 1:0 do końca. Raptusy z WNu jednak inaczej sobie to wszystko wyobrażali… Podczas gdy Andrzej grał na ścianę tak bardzo, że obrońcy nie wiedzieli czy się z nim przepychać czy może wstawić okno, żeby cokolwiek było widać, w drugiej linii ataku WNu rodził się niecny plan. Andrzej zaczął się zastawiać jeszcze bardziej absorbując praktycznie uwagę całej obrony, a to tylko ułatwiło wchodzącym na PK (#pdk) niczym świadkowie jehowy do przedpokoju Madejowi i Smarzyńskiemu… W przeciągu 2 minut zdobyli dwie bramki asystując sobie nawzajem. 3:0… Zapachniało dla WNu ruskim winem musującym z pobliskiego Lidla, oj zapachniało. Chęcią zemsty zapałała jednak cała ekipa Budowlanki. Gdy tylko wznowili grę zdecydowali się na zaskakujący strzał z środkowej strefy boiska. Nierozgrzany Maciek nie mógł mieć do siebie pretensji. Pierwsze śliwki za płoty. "Is fecit, cui prodest" pomyślał sędzia… Organizator też nie widział kto strzelał. Dwie minuty do końca. Wynik raczej ustalony. Grę wznawia ospała WN i… Strata. Kontra. Strata. Kontra. Manus w polu karnym. Calcium… Już tylko 3:2 dla Niewiadomej? Ale jak?! Kapitanowi zaświtało w głowie:

Być albo nie być; oto jest pytanie:
Czy szlachetniejszym jest znosić świadomie
Losu wściekłego pociski i strzały,
Czy za broń porwać przeciw morzu zgryzot,
Aby odparte znikły?

W wolnym tłumaczeniu:

Jasny huj, Panowie co my odpierdalamy?!

Gramy swoje, dwie minuty do końca.

Przycisnąć do kurwy nędzy.

Kto nie ma sił – zmiana!

Na kłopoty? Markowski! Jakże się rozeźlił! Jak ruszył, to gracze z Budowlanki sami domagali się zakończenia spotkania przez sędziego, że niby 3:2 w plecy jest O.K! Taki fallus pomyślał Tomek z domu Markowski. Nie z nim takie cygańskie podśmiechujki. Ostatni raz widziałem go takiego złego jak w OIRPie na meczu koleś z Alby… A zresztą, nieważne… Timi poszedł na bagnety, sam solo na bramkę FC Budowlanki i dźwignął wynik na 4:2. Gdyby był młodszy, wyższy, był murzynem i znał francuski, to biłby się o niego co czwarty klub Eerste klasse! Wszyscy gracze WN odetchnęli z ulgą po tej akcji. Spoconych nie będzie. Jeszcze nie teraz. Mecz do przodu. Marzenia o podium uratowane… Ale emocje! Czy ostatnie minuty zaważyły o całym sezonie? Czy Wielka wyciągnie ręce po upragnione złoto??? Na odpowiedzi przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Redaktor Forni, za Sieraka i za obiecaną butelkę dobrego whisky.

http://www.wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-05-25/wielka-niewiadoma-vs-fc-budowlanka

WN-FC Spec

http://www.wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-06-02/wielka-niewiadoma-vs-fc-spec

WN- Victoria Wrocław

http://www.wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-06-09/wielka-niewiadoma-vs-victoria-wroclaw

WN- OldBlue Angels

http://www.wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-06-21/old-blue-angels-vs-wielka-niewiadoma

WN- FC Cloud

Piątek, piąteczek, kurewski piątek ? 26 czerwca miało się okazać jaki to będzie koniec tygodnia. Do końca ligi jeszcze tylko 3 mecze, Cloud, Industrial i na koniec Tomtex. Na początek przypadło nam się zmierzyć z drużyną teoretycznie najsłabszą z tej trójki tj. z drużyną Cloud. Celem wyłącznie mistrzostwo, więc mobilizacja pełna, skład w komplecie tj. 9 osób: Biegański, Ciupiński, Sierakowski, Smarzyński, Markowski, Fornal, Jaskowski, Matyszczak oraz Madej. Niestety nie można było tego samego powiedzieć o Naszych przeciwnikach, którzy stawili się aż w 6 osób … Wynik był już więc z góry przesądzony, nieznany był tylko wymiar kary. Atmosfera piknikowa, na ławce prócz zawodników wags (Wives and Girlfriends: https://pl.wikipedia.org/wiki/Wags) wraz z dziećmi. Arbitrem spotkania Tomasz Pondel, ale to raczej mało istotne J .... i sędzia zagwizdał koniec spotkania. Bramek było tyle, że ciężko byłoby to wszystko opisać. Przejdę więc do podsumowania. Zgodnie z przewidywaniami wyrównany mecz trwał wyłącznie do pierwszej bramki. Tylko przez 12 minut udało się ekipie Łukasza Jaworskiego odpierać ataki WN i samemu stwarzać groźnie sytuacje. Dawny IBM Blue napoczął we wspomnianej 12 minucie Kamil, a kanonadę zakończył Andrzej. W sumie WN podreperowała bilans bramkowy o 13 bramek . Na listę strzelców wpisali się kolejno:

  1. 12' Kamil Biegański
  2. 13' Jakub Fornal
  3. 14' Damian Madej
  4. 16' Andrzej Jaskowski
  5. 17' Andrzej Jaskowski
  6. 23' Damian Madej
  7. 25' Andrzej Ciupiński
  8. 29' Tomasz Markowski
  9. 31' Andrzej Jaskowski
  10. 32' Andrzej Ciupiński
  11. 35' Jakub Fornal
  12. 37' Andrzej Jaskowski
  13. 39' Andrzej Jaskowski

Na takim poziomie gra w osłabieniu przez całe spotkanie mogła się jedynie skończyć pogromem. Wynik dobry, statystyki poprawione także zakładany cel został zrealizowany. Pogoda sprzyjała, atmosfera piknikowa. Przed Nami jeszcze 2 mecze w sezonie z bardzo groźnymi rywalami, ale to raczej Oni powinni się bać Nas niż odwrotnie. 26 czerwca 2017r. okazał się jednak piąteczkiem.

Kamil

http://www.wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-06-23/wielka-niewiadoma-vs-cloud-fc

WN-Industrial Solution Group

Mecz, który przyszło mi opisać odbył się ponad dwa miesiące temu i to że pisze go dopiero teraz oczywiście nie jest spowodowane moim niedopatrzeniem, tylko tym, ze Andrzej tak późno się o ten opis upomniał ;) Stawka meczu była wysoka dla obu drużyn: teoretycznie obydwie drużyny miały jeszcze szanse na zdobycie mistrzostwa. ISG miał dwa punkty straty do lidera, zaś WN jeden, ale miała również do rozegrania jedno spotkanie więcej. Obydwie drużyny stawiły niemal się w optymalnych składach. U nas Maciej pomiędzy słupkami, w obronie Kamil i Adam (Arek) , pomoc Tomek, Madej, Leon (Forni, Korek) i w ataku Andrzej. Ze względu na czas jaki upłynął od zapowiedzianego powyżej meczu oraz luk w pamięci, mój opis mógłby nieco odbiegać od tego, co miało miejsce w owym czasie, także postanowiłem podeprzeć się wydarzeniami ostatniego weekendu, podczas którego miało miejsce zakończenie sezonu ligi WLB w epokowym klubie Konkurencja ;) Wiec spotkanie zaczęliśmy spokojnie… w pierwszych minutach spotkania prym wiedli Madej, Leon i Arek, co było spowodowane tym, ze zaczęli mecz dopingując się złotym napojem ;) Z biegiem czasu do gry włączali się pozostali zawodnicy ( Maciej, Adam, Andrzej, Kamil, Forni) a wraz z nimi rosły procenty: posiadania piłki i na stoliku. Z akcji na akcję gra stawała się płynniejsza, czego dowodem była bramka zdobyta przez Arka. Nie opadły jeszcze emocje po pierwszej bramce , a na tablicy wyników widniało już 2:0 dla WN. Podwyższył Kapitan. Do przerwy wynik się nie zmienił, a w przerwie Forni nakreślał założenia na drugą połowę za pomocą aromaterapii ;) Po przerwie nogi same rwały się do gry i tańca, wiec tańczyliśmy z przeciwnikiem w rytmie nocnych dźwięków. Kilka dobrych akcji zaprezentował Leon z Madejem, których niosły do gry światła laserów, tzn. reflektorów, ale tez Andrzej pokazał ze zatańczyć z przeciwnikiem potrafi. Podsumowując bardzo wysoką formę tego dnia zaprezentował Adam z Maciejem, co pozwoliło nam utrzymać korzystny wynik do końca meczu. Co do pozostałych, to Kamil przeszedł obok meczu, a Forni… miejmy nadzieje ze pojawi się na kolejnym spotkaniu lub zakończeniu sezonu, bo do momentu pisania tej relacji, słuch po nim zaginął J

Leon

http://www.wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-06-26/wielka-niewiadoma-vs-industrial-solutions-group

WN- Tomtex

28-ego czerwca nadszedł długo wyczekiwany przez wszystkich finał sezonu Wiosna 2017. Dla Wielkiej Niewiadomej sezonu przełomowego. Wcześniejsze rozgrywki upłynęły pod znakiem wielu zdobytych trofeum pucharowych jednak w rozgrywkach ligowych w końcowym rozrachunku musieliśmy uznawać wyższość jednego lub więcej rywali. Nasza drużyna dorobiła się przydomku wrocławskiej Sevilli – doskonale radzącej sobie w pucharach i potrafiącej zmobilizować się w najważniejszych meczach, ale zbyt mało regularnej by odnieść zwycięstwo w najbardziej miarodajnych jeśli chodzi o klasę zespołu rozgrywkach ligowych. Ograna ze sobą i z sezonu na sezon lepiej rozumiejąca się ze sobą kadra, trafione wzmocnienia, postawienie na wychowanków przyniosły jednak oczekiwane efekty. Po raz pierwszy od długiego czasu realnie, do samego końca liczyliśmy się w walce o trofeum mistrza ligi WLB. Co więcej – w walce tej rozdawaliśmy karty i przed ostatnią kolejką byliśmy zależni jedynie od siebie. W obliczu zwycięstwa odniesionego w swoim meczu dzień wcześniej przez drużynę FC Spec - naszych bezpośrednich rywali do tytułu - i ich przewidywanego triumfu z bezbarwnymi w tym sezonie Szpilmacherami do zapewnienia sobie mistrzostwa potrzebowaliśmy zwycięstwa. Nikt nie śmiał zakładać, że zespół Tomtexu, który dołączył w tym sezonie do ligowej czołówki i liczył się wciąż w walce o podium będzie stanowił łatwą przeszkodę na drodze po ligowy tytuł. Dodatkowo do meczu przystępowaliśmy wzmocnieni osłabieni poprzez nieobecność naszego żądła Andrzeja, którego przed grą powstrzymały sprawy zdrowotne. Określenie, że dostaliśmy dokładne wytyczne jak zagrać przed meczem z Tomtexem byłoby sporym nadużyciem – jednakże nie było w ogóle takowej potrzeby. O kwestię motywacyjne nikt nie musiał się martwić – wszyscy znaliśmy stawkę tego meczu. Na jednaj szali przysłowiowe „dzi*ki, koks oraz lasery”, na drugiej… spocone wiadomo co wiadomo w czym. Jeśli chodzi o kwestie taktyczne to zespół był w ostatnich meczach na fali – trwała seria zwycięstw bez straty bramki. Drużyna była doskonale zorganizowane w obronie ,a gra ofensywna mogła się podobać nawet najbardziej wybrednym estetom futbolu. Warunki pogodowe nie sprzyjały zbytnio rozgrywaniu meczów, choć dodawały klimatu temu podniosłemu wydarzeniu. Na szczęście doskonale funkcjonujący system drenażowy na boisku przy ulicy Skwierzyńskiej umożliwił rozegranie spotkania pomimo oberwania chmury, które przeszło tuż przed meczem. Spotkanie rozpoczęło się od wzajemnego badania sił i braku otwartej gry. Zespół Tomtexu cofnął się na swoją połowę i oddał nam piłkę, samemu nastawiając się na kontrataki. Stawka meczu pętała trochę nogi toteż brakowało płynnej wymiany piłki i co za tym idzie stwarzania sobie sytuacji strzeleckich, za dużo było również indywidualnych prób przedarcia się przez zasieki obronne przeciwników. Należy uczciwe przyznać, że to zespół Tomtexu miał w początkowej fazie meczu więcej sytuacji do otworzenia wyniku spotkania. Przełomowym wydarzeniem okazała się 15 minuta, gdy po długich trudach udało się wreszcie znaleźć sposób na bramkarza Tomtexu. Krótkie, ćwiczone rozegranie rzutu wolnego i potężny strzał feniksa Damiana Madeja, który przełamał nadgarstki bramkarza oraz wypalił dziurę w rękawicach załatwiły sprawę. Do końca pierwszej części gry obejrzeliśmy jeszcze szansę przeciwników, na nasze szczęście nie zamienioną na gola. Zdobyta bramka zamiast dodać nam animuszu spowodowała, że oddaliśmy inicjatywę i pozwoliliśmy dojść do głosu naszym przeciwnikom. W obronie brakowało nam zdecydowania i przekazywania przeciwników a krycie przy wrzutkach wołało o pomstę do nieba. Przeciwnicy co rusz dochodzili do dogodnych pozycji w naszym polu karnym. Tylko ich nieskuteczności możemy zawdzięczać to, że wciąż utrzymywaliśmy prowadzenie. Kluczowym momentem meczu była 27 minuta, w której Arek podwyższył wynik meczu na 2:0. Znanym sobie tylko sposobem, a być może i nawet nieznanym sobie (mieliśmy do czynienia z popularnym „centrostrzałem”) po jednej z kontr z ostrego kąta umieścił piłkę pod brzuchem bramkarza a następnie w siatce. Strzelona bramka spowodowała jeszcze większe otwarcie się Totmexu i rozszerzenie się odległości pomiędzy formacjami, a więc i sporą przestrzeń na wychodzenie z szybkimi kontrami. Nasza drużyna wykorzystała to bezlitośnie. W siedem ostatnich minut wyprowadziliśmy 4 skuteczne ciosy, każdym z nich powodując coraz większe przekonanie o nieuchronności powodzenia Misji. Pielęgniarki mogły wybudzać Andrzeja z narkozy bez ryzyka otrzymania zawału na wieść o wyniku spotkania. Mimo, że rezultat meczu na to nie wskazuje, ale na pewno spotkanie nie należało do najłatwiejszych. Trzeba uczciwie zaznaczyć, że pierwsze 2 bramki na pewno nie wynikały z naszej dobrej gry, a były raczej uśmiechem, którym obdarzyła nas fortuna. Oczywiście po meczu przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie. Najważniejszy był końcowy triumf, który na przestrzeni całego sezonu był całkowicie zasłużony. Pomeczowy okrzyk „Wielka Wielka” rozbrzmiał najdostojniej od dawna. Oby w przyszłości jak najwięcej okazji do powtórzenia podobnych celebracji. Wielka Niewiadoma udowodniła w tym sezonie, że naprawdę jest WIELKA.

Bartek M

http://www.wrocbal.pl/wiosna-2017/wlb1/2017-06-28/tomtex-vs-wielka-niewiadoma

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości