Falstart z Bratem Albertem

Falstart z Bratem Albertem

Mecz z drużyna Brata Alberta rozpoczął dla nas rundę wiosenną sezonu 2017/2018. Jak zwykle solidnie przed sezonem popracowaliśmy, aby zacząć rozgrywki jako zgrany kolektyw. Liczby mówią same za siebie: zorganizowanych treningów przed sezonem – zero; rozegranych sparingów - zero, obejrzanych wspólnie meczów – zero, wypitych wspólnie piw – zero. Także zgodnie z nasza nazwą nikt nie wiedział czego można się po nas spodziewać. Jednak mimo „solidnie” przepracowanego okresu przygotowawczego i kiepskiego terminu meczu, jakim był Wielki Piątek do grania chętnych nie brakowało, mało tego, nikt się nie spóźnił i była nas cała dziesiątka (bramkarz Maciek, Adam, Forni, Maciej, Arek, Madej, Leon, Korek, Timi i Andrzej). Ponieważ z Bratem Albertem graliśmy po raz pierwszy nie wiele wiedzieliśmy o naszym przeciwniku. Pewne były dwie rzeczy, ze nie należy ich lekceważyć, ponieważ w swoim pierwszym meczu gładko pokonali Tomtex i po drugie, to ze Andrzej ma romans z bramkarzem Brata Alberta!!! ;) Tak, tak, nie przejęzyczyłem się… przed meczem byliśmy świadkami najczulszego przywitania zawodników w historii wrocbala… najpierw niewinne uśmiechy, zalotne spojrzenia, trzepotanie rzęsami i wreszcie „misiaczek” trwający 10 sekund ?!! Pewnie byłoby dłużej, gdyby nie odprawa. Jesteśmy oczywiście za tym, aby mecze były toczone w przyjaznej atmosferze, ale żeby aż tak??? Dobrze chociaż, ze bramkarz przeciwników nie miał na imię Marcin albo Paweł, tylko Anka ;) A co do samego meczu, to było to dobre spotkanie, z którego wyniku żadna drużyna do końca nie była zadowolona. Podział punktów pozostawił niedosyt zarówno u nas , jak i zawodników Brata Alberta. Początek meczu to badanie sił i atak pozycyjny z naszej strony, brakowało jednak przyspieszenia akcji, aby rozmontować obronę przeciwnika. Mimo tego , to my zrobiliśmy pierwszego gola, dobry strzał Adama z okolic linii pola karnego, wybicie piłki przez Ankę wprost pod nogi Leona i drugiej interwencji już nie było. Po zdobytym golu zabrakło nam pazerności na kolejne gole i zaczęliśmy grać zbyt pasywnie w myśl zasady ”jakoś to będzie, coś tam wpadnie” …i wpadło, tylko ze nie nam, a przeciwnikowi. Straty w środku pola i indywidualne akcje przeciwników dały im wynik 2:1 do przerwy. Po przerwie zaczęliśmy grać agresywniej i szybciej, nie zawsze przekładało się to na jakość naszej gry, ale widać było chęci i zaangażowanie. Zwieńczeniem naszego wysiłku był gol Timiego na 2:2, po ładnym uderzeniu z prawej nogi. Wynik meczu już nie uległ zmianie. Mimo tego, ze zarówno przeciwnik, jak i my mieliśmy swoje okazje, jednak w obu bramkach w dobrej formie byli zarówno Anka, jak i Maciej. Także początek sezony na pewno nie wymarzony, ale z każdym meczem powinno być lepiej, gdy od początku zaczniemy grać z odpowiednim zaangażowaniem i "nakręcać grę", takie spotkania jak to, powinniśmy przechylać na naszą korzyść.

Leon

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości